Na lotnisku w Miami czekał już na nas wynajęty wcześniej samochód. Miał być DUŻY, bo mamy ze sobą DUŻE walizki. Dla amerykanów spełnienie warunku duży - jest łatwe :). Dali nam samochód który jest.. ZAJEBIŚCIE DUŻY [patrz zdjęcia poniżej] :))
Z Zurichu wylecieliśmy o godzinie 13-stej, lot trwał 10 godzin, więc dla nas biologicznie nadchodziła już północ. No ale na Florydzie było dopiero piękne, słoneczne popołudnie godzina 17 :>
Prowadzenie Forda Expedition przypadło mi, bo towarzystwo nie było w stanie (ze zmęczenia), a ja w samolocie spałem najwięcej.
Trasa z Miami do Orlando była.. mega nudna. W USA nie powinno się przekraczać prędkości o więcej niż 10 mil/h, więc zapiąłem na tempomacie 80 mil/h (przypominam, że jest to zaledwie 128 km/h, a autostrada była super płaska, szeroka i prosta!) i jechałem dokładnie tyle - nie mniej, nie więcej, prostą drogą przez 220 mil. Nuda nuda i jeszcze raz nuda. Cud że nie zasnąłem tak jak reszta :>